ULTRAKOLARSTWO – HISTORIA MIŁOSNA

Czas czytania: około 11 minut

ULTRAKOLARSTWO – HISTORIA MIŁOSNA

Czasem na początku jest po prostu człowiek, oraz jego wola współzawodniczenia. Wzięcia udziału w rywalizacji i zwycięstwa. Pokonania rywali i zdobycia laurów, jakich nikt wcześniej nie zdobył.

Czasem na początku jest przypadek. Brat, który dołączył do sekcji kolarskiej wcześniej, brak alternatywy uprawiania innego sportu, czy chęć odbycia obowiązkowej służby wojskowej bez konieczności poświęcania dwóch najlepszych lat młodego życia na szkolenie militarne, „walcząc” z innymi zawodnikami w barwach wojskowego klubu zamiast tego. Tak jak Czesław Łukasiewicz, pochodzący z malutkiej miejscowości Korsze, wciśniętej gdzieś pomiędzy północną granicę Polski z Rosją (Obwód Kaliningradzki) oraz Kętrzyn, Olimpijczyk z Sydney, wybitny kolarz szosowy, członek Quebec Cycling Hall of Fame, który jako jedyny kolarz w historii czterokrotnie zdobył mistrzostwo Kanady ze startu wspólnego, czym zapewnił sobie trwałe miejsce w historii tego sportu, oraz zajął trzecie miejsce w Tour de Pologne w 1987 r. (1 miejsce w klasyfikacji punktowej), a od zakończenia zawodowej kariery w 2001 r. z sukcesem bierze udział w wyścigach kolarskich Masters na całym świecie regularnie zajmując pierwsze miejsca w swoich kategoriach, oraz opiekuje się młodszymi adeptami kolarstwa.

No i rower – choć w wyścigach nie zwycięża sam sprzęt, nie można zapomnieć o rowerze!

Nie mniej jednak, ta historia nie ma tak naprawdę ani początku, ani końca. Przecież jak świat długi i szeroki od niepamiętnych czasów śmiałkowie mierzyli się z własnymi słabościami i dokonywali rzeczy zdawało się niemożliwych dla zwykłych śmiertelników. Od powstania ludzkości byli tacy, co chcieli zajrzeć poza horyzont, czy wspiąć się na najwyższą górę albo byli niedoścignieni w swoich dyscyplinach. Pędziła ich ciekawość, żądza odkrywania, rywalizacja a czasem potrzeba. Jedno jest pewne: byli inspiracją dla innych, a niektórzy na dodatek przeszli do legendy, tak jak Filipides czy choćby „Kanibal” Eddy Merckx…

Co łączy Nancy Guth - 70 letnią wykładowczynię z jednego z najlepszych publicznych uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych, oraz Chrisa „Hoppo” Hopkinsona - 53 letniego weterana wojny w Zatoce Perskiej, nauczyciela muzyki mieszkającego na co dzień na wyspie Guernsey? Zamieszkałego w Irlandii zawodowego kolarza Joe Barra, który swoje pierwsze miejsce w wyścigu zanotował w 1986 r. a w 2019 r. został zwycięzca Pucharu Świata WUCA w kategorii 60-69 lat, po drodze zgarniając niezliczone ilości nagród oraz mistrzostw, z 30 letnim prawnikiem Kabirem Rachure z Navi Mumbai w Indiach, oraz Marko Balohem - 53 latkiem z Ljubljany w Słowenii, który właśnie został Mistrzem Świata, w jeździe 12 godzinnej na rowerze?

Nancy wsiadła na rower gdy miała już 50 lat i czas poświęcany na studia doktoranckie ograniczył jej możliwość ćwiczenia na siłowni. Dołączyła do swojego męża, już wtedy mocnego kolarza, na sobotnie wycieczki rowerowe i odkryła, że potrafi jeździć szybko długie dystanse. Stało się to dla niej tak ważne, że odłożyła swój egzamin doktorski by ukończyć lokalny wyścig. Od tego czasu została wielokrotną rekordzistką jazdy na czas w kategorii 24 h (High Mileage female – Michigan National 24 Hour Challenge), najlepszą ultrakolarką WUCA w latach 2002-2006 oraz 2008, posiadaczką rekordów przejazdu Race Across America (RAAM) w kategorii zespół kobiecy 60+ (2011), oraz rekordu dla zespołu mieszanego 60+ razem z mężem (2012), by wymienić tylko niektóre jej osiągnięcia.  Razem z mężem stworzyli jeden z najbardziej rozpoznawalnych i utytułowanych ultra-teamów na świecie: „Beau and Babe”!

Chris przez 15 lat palił 20 papierosów dziennie i pił bez umiaru, aż w wieku 31 lat wsiadł na rower i rozpoczął trening. Od tego czasu cztery razy ukończył  RAAM, został mistrzem świata w jeździe 12 i 24 godzinnej, a także w jeździe wirtualnej na platformie Zwift (2017r.).

„Dla mnie wiek to takie odwrócenie uwagi” („for me, age is just a red herring”) powiedział Joe Barr telewizji BBC po ukończeniu w rekordowym czasie RAAM w 2019 r. Wieńcząc wybitną, zawodową karierę kolarską poświęcił się wyścigom długodystansowym po tym jak u jego syna zdiagnozowano raka i postanowił pomóc w zbiórce funduszy na Royal Victoria Hospital w Belfaście.

Jeszcze kilka lat temu Kabir - młody prawnik z Mumbai w Indiach uważał, że osoby jeżdżące kilkaset kilometrów na rowerze to szaleńcy. W 2015 r. gdy zaczynał swoją przygodę z kolarstwem nie był w stanie podjechać na pobliskie góry na drodze Mumbai-Pune, na dzisiaj został trzecim w historii kolarzem z Indii, który ukończył RAAM, wcześniej wygrywając także m.in. Great Himalayan Ultra, rozgrywający się nieomal w całości powyżej 3000 m.n.p.m. Mając na uwadze jego wiek, największe osiągnięcia jeszcze przed nim!

Marko Baloh poczuł, że kolarstwo jest dla niego gdy w wieku 17 lat wsiadł na rower i zaczął na nim jeździć. Jak sam pisze, to była „miłość od pierwszego wejrzenia” a rower dał mu pewność siebie jakiej nie mógł znaleźć gdzie indziej. Świat kolarstwa stał się jego światem, miejscem gdzie mógł współzawodniczyć i wygrywać z najlepszymi, ustanawiać rekordy i zdobywać Mistrzostwa Świata. Kończąc udana karierę kolarską zwrócił swój wzrok na legendarny RAAM, który wydał mu się jakby dla niego stworzony. Od tej chwili ukończył ten wyścig 8 razy (!), ustanawiając niepobite dotychczas rekordy w swojej kategorii wiekowej.

Różne drogi wiodą wybitnych sportowców na szczyty. Nie wszystkie z nich zaczynają się w młodym wieku, oraz niezwykle rzadko są to kariery zaplanowane pod starty w wyścigach na dystansach ultra od samego początku. Kariera w ultra, to często przypadek, to podróż którą zaczynamy przechodząc próg domu i wsiadając na rower nie wiedząc czy wrócimy zarażeni niebezpiecznym bakcylem – miłością do ultrakolarstwa! Ta potrzeba badania granic swojej wytrzymałości, ich przekraczania i osiągania celów zdawałoby się nieosiągalnych, a potem ich ponownego pokonywania i wyznaczania kolejnych, jeszcze bardziej niezwykłych, zaprzeczania stereotypom i zdawałoby się, że barierom nie do pokonania (pamiętacie papierosy Hoppo, czy wiek Nancy gdy zaczynała?) to wspólny mianownik wszystkich tych osób. Jeżeli jesteście ciekawi drogi Remigiusza Siudzińskiego, współorganizatora Race Around Poland – na ultrakolarski Everest jakim jest RAAM, przeczytajcie koniecznie cykl artykułów „jak ukończyć naprawdę długi wyścig”, jakie już publikowaliśmy na tych stronach.

Więc ludzi tych łączy wspólna pasja, ale czy tylko to?

Jest jeszcze coś!

Na pasję do jakiejś dyscypliny sportowej można patrzeć z wielu punktów widzenia: jako zawodnik, na tabele z wynikami, oraz na plany treningowe, jako kibic – z ciekawością szperając i wyszukując informacji na interesujący nas temat, czy jako osoba odpowiedzialna za przygotowanie odpowiedniego wyposażenia – z uwaga wsłuchując się w potrzeby zawodników i starając się je przekuć w dostarczane im narzędzia.

Tutaj pojawia się kolejny wspólny mianownik, bo z  miłości do kolarstwa długodystansowego powstała także marka Spiegel Bikes. A wszyscy nasi bohaterowi jeżdżą na rowerach tej firmy. Z resztą nie tylko oni, wśród ambasadorów i użytkownikow rowerów tej marki znajdziemy także takich zawodników jak Georgi Stoychev – zwycięzca swoich grup wiekowych w Sebring 24 (410 mil) czy National 12h Champion (2016 r.) i wielu innych.

Dlaczego na tych rowerach? Właśnie dlatego, że filozofią marki od kilkunastu lat jest przygotować dla nich produkt, który pomoże im osiągnąć wybitne wyniki sportowe zdejmując z nich troskę o wygodę, lub wytrzymałość roweru oraz dając im pewność, że jeżdżą na rowerach, które zostały specjalnie zaprojektowane do tego co robią przez firmę, która w tym się specjalizuje. O jakości produktu niech świadczy fakt, że przez 11 lat istnienia marki nie zdarzyła się jeszcze reklamacja dotycząca wadliwie wykonanej ramy!

Twórcy Spiegel Bikes postanowili połączyć wymogi aerodynamiki z komfortem jaki jest wymagany do jazdy na długich dystansach, w efekcie powstała bezkompromisowa hybryda – rower dedykowany do szybkiego i komfortowego przemieszczania się na dystansach ultra.

Wielkie marki rowerowe mają w swojej palecie różne typy rowerów, w tym rowery endurance gdzie komfort okupiony jest stratami na aerodynamice, oraz rowery czasowe, które nie mają nic wspólnego z komfortem i nie nadają się na dłuższe dystanse. Spiegel konsekwentnie koncentruje się na rozwoju rowerów dedykowanych do ultra i podczas ich projektowania korzysta z doświadczeń i uwag najlepszych ultrakolarzy na świecie. Doświadczony zespół projektantów z Włoch analizuje je i przekazuje wyniki swojej pracy do niemieckich inżynierów, którzy przekuwają inspirowane prawdziwymi potrzebami rysunki w gotowe do produkcji matryce. W efekcie współpracy powstały super-lekkie, stale unowocześniane ramy modeli: Diablo, San Marino, Tundra czy Alpina, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie.

Spośród wielu przemyślanych rozwiązań, np. w modelu San Marino tylny trójkąt ramy decydujący o zwrotności został wydłużony, dzięki czemu rower ma lepiej rozłożona masę i zachowuje się pewniej i stabilniej podczas zjazdów przy dużych prędkościach, co oznacza wyższy poziom bezpieczeństwa. W modelu Diablo projektantom udało się osiągnąć zwiększona zwrotność, przy dużej przyczepności oraz komfortowej geometrii. Według Joe Barra, który zestawił tą ramę z osprzętem firmy Campagnolo, którego używa nieprzerwanie od 1972 r.(!), ten model „pozwala na zdecydowaną kontrolę jazdy, jednocześnie wznosząc poczucie wolności na inny poziom.” Obydwa modele są lekkie (ważą ok. 1000 gramów) i aerodynamicznie wyprofilowane, w efekcie zarówno San Marino jak i Diablo świetnie się sprawdzą jako modele do zwykłej jazdy po szosie, jak i do jazdy na czas. Tak naprawdę każdy z tych modeli można skonfigurować by był jeszcze bardziej komfortowy, lub aerodynamiczny w zależności od potrzeb. Szczęściarze tacy jak Joe Barr, czy Chris Hopkinson, którzy posiadają do swojej dyspozycji zarówno Diablo jak i San Marino mogą je dalej specjalizować. Według „Hoppo”, w przygotowanej przez niego konfiguracji Diablo jest „sztywne, stabilne i oraz responsywne. Idealne do szybkiej jazdy na czas”, a San Marino jest „świetne do wspinaczki i ustawiłem je w o wiele bardziej komfortowej pozycji”, choć tak naprawdę to w jaki sposób zostanie ustawiony konkretny model, to kwestia indywidualnych preferencji.

Spiegel Bikes konsekwentnie mości sobie pozycję w czołówce światowych marek kolarskich dostarczających produkty dla ultrakolarzy – od lat wspiera największe wydarzenia w świecie tej dyscypliny, w tym jest partnerem Race Across America. W ramach współpracy z RAAM został opracowany specjalny wzór malowania ramy modelu San Marino, którą może mieć każdy, kto zamarzy o wzięciu w nim udziału. Finiszerzy tego wyścigu mogą sobie zamówić rower w tym malowaniu personalizowany dodatkowo o czas ukończenia wyścigu. To pamiątka na całe życie! Spiegel Bikes został także partnerem Race Around Poland, a jego organizatorzy zostali także wyłącznym przedstawicielem marki na Polskę za pośrednictwem marki – Spiegel Bikes Poland. Współorganizator wyścigu, Remigiusz Siudziński został także ambasadorem Spiegel Bikes i tym samym dołączył do grona utytułowanych gwiazd ultrakolarstwa wspieranych przez tego producenta. Z okazji tej współpracy powstaje także specjalna wersja modelu San Marino, której projekt pokażemy wkrótce. Planujemy, że będzie dostępna na takiej samej zasadzie jak wersja z okazji RAAM, oraz także przewidujemy możliwość personalizowania jej o dane finiszera wyścigu.

Czy jest jeszcze coś co łączy bohaterów tej opowieści?

Oczywiście, że tak – wszyscy dostali zaproszenie do udziału w Race Around Poland i być może zobaczymy ich w lipcu w Polsce! Czy nie byłoby to wspaniałe? Ale nie mówcie o tym nikomu – to niespodzianka!

  • Autor: Mateusz Przygodzki
  • Data wpisu: 20.04.2024