JAK UKOŃCZYĆ NAPRAWDĘ DŁUGI WYŚCIG? ETAP 2. PLANOWANIE

Czas czytania: około 4 minuty

JAK UKOŃCZYĆ NAPRAWDĘ DŁUGI WYŚCIG?  ETAP 2.  PLANOWANIE

(<<Etap 1)

Cel miałem już wymarzony i ustalony. Przyszła kolej na zaplanowanie, jak go osiągnąć. Mój najdłuższy dystans non-stop to było 116 kilometrów. Z Warszawy do rodzinnego Tomaszowa Mazowieckiego. 116 a 4800. Przepaść!

Z drugiej strony, dałem sobie całkowitą dowolność w kwestii tego, kiedy mój cel osiągnę. Wiedziałem, że jeśli swój maksymalny dystans będę regularnie poprawiał, to w skończonym czasie dojdę do dystansu RAAM. Już tak mam, że lubię planować w Excelu i zakładać sobie procentowy progres w kolejnych odcinkach czasu. 

Zastanowiłem się więc, o ile procent mogę zwiększać swój maksymalny dystans z roku na rok. Jeśli w tym roku mam 116, to w przyszłym powinienem spokojnie przejechać niecałe 200. Oczywiście, po uprzednim przygotowaniu, treningu. To może +50% rocznie? 116 * 150% = 174. Wygląda realnie. Skoro w jeden rok jestem w stanie przeskoczyć ze 116 na 174, to przecież mogę to robić co roku, do skutku.

W arkuszu kalkulacyjnym przeciągnąłem obliczenia na kolejne wiersze i otrzymałem:

  • 2006: 116
  • 2007: 174
  • 2008: 261
  • 2009: 392
  • 2010: 587
  • 2011: 881
  • 2012: 1321
  • 2013: 1982
  • 2014: 2973
  • 2015: 4449

Wyglądało na to, że w 2015, czyli w 10 sezonie przygotowań będę w stanie przejechać RAAM. Czułem podniecenie. Oto moje marzenie zmieniało się w plan. Oczywiście miałem świadomość, że przede mną długa droga, nie tylko w temacie przygotowania fizycznego, ale także w kwestii zebrania funduszy czy budowy zespołu. 

Wyczytałem na przykład, że aby przygotować się do RAAM należy na pół roku przed wyścigiem zawiesić pracę zawodową i trenować 30 godzin w tygodniu. Potem okazało się, że w moim przypadku ani jedno ani drugie nie było konieczne. Padł mit. Ale gdybym za bardzo się przejął tym co ktoś kiedyś napisał, padłoby moje marzenie.

Wiedziałem, że czeka mnie wiele pracy i wysiłku, ale z drugiej strony wiedziałem, że mam na to prawie 10 lat! Przecież to szmat czasu. Ktoś kiedyś powiedział i mnie się to sprawdziło:

"Ludzie przeceniają to, co mogą zrobić w rok a nie doceniają tego do czego mogą dojść w 10 lat"

Patrzyłem też na ten plan maksymalnych dystansów w kolejnych latach i czułem ekscytację, podobną do emocji przed podróżą w nieznane rejony. Tak właściwie było. Przejechać pierwszy raz 200 czy 400 kilometrów to tak jak znaleźć się gdzieś, gdzie mnie jeszcze nie było. Jak zareaguje organizm? Co będę czuł? Wiedziałem, że na pewno pewno będzie tam satysfakcja z bicia swoich kolejnych rekordów. To już znałem u siebie...

Pozostawało ubarwić ten plan dopisując w ostatniej kolumnie "wyścigi roku", czyli główne starty. Tak właśnie powstało poniższe zestawienie:

  • 2006: 116 - to już miałem zrobione :)
  • 2007: 174 - Jura Maraton (190km)
  • 2008: 261 - Pętla Drawska (300km)
  • 2009: 392 - Ultramaraton Świnoujście (400km)
  • 2010: 587 - Bałtyk - Bieszczady, dojazd do Wsoli (600km)
  • 2011: 881 - Bałtyk - Bieszczady (1008km)
  • 2012: 1321 - ?
  • 2013: 1982 - Race Around Austria (2200km)
  • 2014: 2973 - Maraton Rowerowy Dokoła Polski (3100km)
  • 2015: 4449 - Race Across America (4800km)

Co roku ambitny dystans. Co roku piękny wyścig sezonu. Co roku dalej na skali długiego dystansu. Co roku bliżej celu. 

Mogłoby się wydawać, że droga do dużego celu powinna być trudna a plan - napięty, prawie nierealny. Jednak ten raczej poprawiał mi nastrój, niż mroził krew w żyłach. Więcej tu było oczekiwania na wspaniałe przeżycia niż strachu i trwogi.

Z grubsza taki właśnie plan wykonałem. Najważniejsza zmiana polegała na tym, że po RAA w 2013 roku, pojechałem RAAM w 2014.

(Etap 3>>)

  • Autor: Remek Siudziński
  • Data wpisu: 16.04.2024